Sala główna

*Drzwi klubu otworzył się wolno a do środka wślizgnął się dość wysoki chłopak o poważnej twarzy i bujnej czuprynie czarnych włosów. Rozejrzał się po pomieszczeniu wyraźnie zadowolony z wystroju klubu i stonowanego światła, na którym to punkcie miał taką obsesje.* Genialnie... *Mruknął pod nosem gdy zauważył i brak ludzi. Kierując się do jednej z wygodnych kanap rozpiął czarna bluzę i ziewnął szeroko skinąwszy do barmana siedzącego za ladą. Samuel bezceremonialnie uwalił się na kanapie i sięgnał po karte by wybrać sobie cos do picia.*

Ostatnimi dniami w mieście Caresin panował spokój. Seth miał przeczucie, że to tylko 'cisza przed burzą', ale nie mógł zrobić nic, jak tylko czekać na rozwój wydarzeń. Obawiał się, iż Kobaltowi mogą szykować coś większego i jego w tym głowa, żeby Szkarłatna Klepsydra zdążyła się odpowiednio przygotować. A gdzie najłatwiej znaleźć informacje? Oczywiście w "Szkatule". To właśnie tu zbierali się 'Brunatni', aby móc swobodnie rozmawiać. Wystarczyłoby, że Seth wyczułby u Diamentów przesadny niepokój lub podekscytowanie, a miałby pewność, że coś się święci. Do klubu wszedł bacznie śledząc panujące w nim nastroje.

*Samuel zaczytany w 'szkatulskiej' karcie drinków uniósł wolno głowę słysząc trzask zamykanych drzwi. Cóż... nikogo w klubie nie było więc interesowała go każda osoba przekraczająca próg klubu. Widząc nieznajomego uniósł brwi podejrzliwie jednak mimo wszystko skinął mu głową. Na powrót powrócił do lektury alkoholi jednak co jakiś czas zerkał na niewinnie wyglądającego mężczyznę. W końcu odłożył kartę na stół i podszedł do baru zamawiając whisky. Ze szklanką pełna trunku ponownie usiadł na swoim miejscu i bez żadnych oporów przyglądał się Seth'owi.*

Nigdy specjalnie nie przepadała za klubami. Źle jej się kojarzyły, głównie z tym co było kiedyś, tego co musiała doświadczyć "za młodu". Ukradzione dzieciństwo już dawno przeminęło, dawno uciekło w niepamięć by jedynie pozostawić po sobie jakieś nieliczne poszlaki dla tych, którzy zapragną je odszukać by móc wspomnieć dawne czasu.
Czarnulka objęła wzrokiem pomieszczenie przenosząc je z jednego na drugiego chłopaka. Tylko dwóch ? Coś słabo. Zajęła miejsce przy ladzie na wysokim, barowym stołku opierając czarne obcasy o rurkę u dołu.

/Nie będę pisać przez jakiś. Wracam za pół godzinki. A wy tu sobie piszcie./

Nie trzeba było zdolności Setha, aby wyczuć ciekawość emanującą ze wszystkich zebranych w klubie. Jedyną interesującą chłopaka sprawę była przynależność szatyna i szatynki do któregoś z gangu. Rangi dopiero niedawno zostały przyznane, więc trudno było odróżnić 'swoich' od wrogów. Ta świadomość irytowała Setha. Musiał być czujny. Być może był jedynym Szkarłatnym w tym klubie? Żałował, że nie potrafił czytać w myślach. Z drugiej strony od razu postanowił też zaproponować, aby każdy członek Klepsydr nosił coś charakterystycznego dla wyróżnienia. Wtedy nie będzie już takich problemów. Tymczasem zbliżył się do baru, gdzie wskoczył na jeden ze stołków. Nieznajoma dziewczyna była całkiem niedaleko, przez co lepiej mógł czytać w jej emocjach. Po chwili wszystko stało się znacznie jaśniejsze.
- Kostucha -powiedział sam do siebie,a potem rzucił czarnulce spojrzenie.

- Białą Damę.
Dzisiaj miała ochotę na lekkie umoczenie warg w słodkim drinku. Nie pisała się na żadne bezsensowne picie na umór z bandą tałatajstwa, które przesiaduje wieczorami w klubach. Podczas gdy barman szykował jej zamówienie dziewczyna przeanalizowała sprawę.
Siedziała w barze z dwoma nieznajomymi osobnikami. Były trzy możliwości. Pierwsza obydwoje byli z innego przeciwnego gangu, druga oboje byli z jej gangu, trzecia jeden był z jej gangu drugi z innego. Adelajda spoczywała w jej pokoju, dlatego jedna z możliwych sposobów obrony odpadła, ale zawsze miała pozostałe dwie możliwości.
- Gang ?
Rzuciła w kierunku obu licząc na pozytywną lub mniej pozytywną odpowiedź.

Nieco się uspokoił mając świadomość, że nie jest jedyną Klepsydrą w klubie. Jedynym znakiem zapytania pozostał siedzący niedaleko szatyn, w każdym razie Szkarłatni i tak mieli przewagą. Nieco spokojniejszy Seth zwrócił się do barmana z prośbą o Jacka Danielsa z Colą.
- Spokojnie Kostucho, nie ma tu wrogów - powiedział do dziewczyny. Jeśli pamięć go nie myliła, miała na imię Beatrice. Chłopak od początku był ciekaw osoby, która zdobyła tak wyjątkową rangę. Poza tym jako doradca powinien poznać członków własnego gangu,a szczególnie ich zdolności.

Smukłe palce przyozdobione w koronkowe rękawiczki oplotły kieliszek z drinkiem jak winorośl. Substancja z procentami podana była w ładnym szklanym kieliszku w kształcie gwiazdy. Dziwny i nietypowy, zawsze oryginalny.
- Lepiej być ostrożnym.
Również wróg mógłby to powiedzieć gdyby tylko chciał się wkraść w jej łaski i nagle ją zaatakować. Próba uzmysłowienia jej, że jest bezpieczna, wśród swoich nie działała na dziewczynę, która była zawsze czujna.

Gang, gang... *Mruknął pod nosem powoli unosząc szklankę z whisky do warg. Patrzył na dwójkę ludzi bawiąc się leniwie trunkiem.* Kobaltowi nie mają zbyt dużo członków, na nasze szczęście. *Stwierdził od tak sobie odstawiając na wpół pełną szklanicę na blat stołu.* Kostucha i Doradca, czyżbym się mylił? *Zapytał ich po chwili i pochylił się z ciekawością w ciemnych oczach.*

Smukły mężczyzna wszedł do ów baru delikatnie otwierając skrzypiące drzwi .
Czarna rozpięta koszula załopotała gniewnie smagana przez wiatr , który dostał się z zewnątrz . Włosy ułożone w artystyczny nie ład teraz zostały przygładzone przez rękę Patrick'a , a on sam udał się do wolnego stolika by zająć wygodne miejsce i rozkoszować się ciszą i ciepłem bijącym z tego miejsca .

Drobna dziewczyna weszła do baru, rozglądając się z zaciekawieniem. Podeszła do baru i mruknęła coś cicho do barmana. Po chwili złapała w rękę szklankę z ciemnym napojem gazowanym i usiadła na niewielkiej kanapie. Upiła łyk, rozglądając się jeszcze przez chwilę.

Zamyślony podniósł głowę słysząc jakieś szepty . Podniósł brwi i chrząknął uśmiechając się mile do dziewczyny .
-Dobry wieczór .
Zaczął ,a jego dość niski głos rozszedł się po klubie , a Patrick skrzywił się instynktownie ,a jego ręka drgnęła w zaniepokojeniu.

- Hej - odparła, gdy zauważyła chłopaka. Zatrzymała na nim wzrok przez dłuższą chwilę, po czym odstawiła szklankę.
- Ines - przedstawiła się od razu, spoglądając kątem oka na barmana.

Patrick gwałtownym ruchem podniósł rękę i sprawdził godzinę .Wstał , napisał coś na kartce po drodze zostawiając ją Ines po czym zniknął w cieniu drzwi . Nmgt .

Spojrzała z zaskoczeniem na kartkę. Dopiła colę, schowała kartkę i wyszła.

nmjt

Weszłam cicho do sali klubu ciesząc się, że nareszcie dane mi było posiedzieć w ciepłym pomieszczeniu. Odwiesiłam swój płaszcz i usiadłam na kanapie ciesząc się pobytem w czterech ścianach. Ostatnia noc była strasznie zimna, ciekawe czy tym razem będę przeziębiona. Rozglądnęłam się po klubie zaciekawiona. Nie znałam jeszcze tutejszych ludzi, nie wiedziałam więc czy któryś z nich nie jest przypadkiem 'brunatnym'.

Alu wkroczyła pewnie do klubu trzaskając za sobą drzwiami. Ubrana była w długie, wąskie spodnie i czarną bluzkę na ramiączka. Usadowiła się przy barze i zawiesiła wzrok na dziewczynie o dziwnym kolorze włosów, przykuwała uwagę.

Trzaśnięcie drzwiami i pewne kroki dziewczyny nie mogły nie przykuć mojej uwagi. Zdziwiona zorientowałam się, że ona również się we mnie wpatruje. Pierwszym odruchem jaki we mnie się obudził to opuszczenie wzroku, jednak powstrzymałam się ciekawa powodu jej ciekawości. Czyżbym pośród stada zwykłych ludzi odnalazła brunatną? Wcisnęłam się głębiej w kanapę jakbym żądała od niej by oddała mi swoje ciepło.

Obróciła się na krzesełku i oparła plecami o blat baru. Nieustannie patrzyła się na Carmen odgarniając prawą ręką włosy z czoła. Jakby można nie poznać brunatnego? Demony same w sobie wyczuwają obecność drugiego. A może to tylko Alukardri tak miała? Nie ważne. W tej chwili najwazniejsza była myśl - Z jakiego ona jest gangu?

Nieznajoma widocznie nie czułą się ani trochę skrępowana zaistniałą sytuacją. Niema walka na spojrzenia dobiegła końca gdy wstałam z kanapy znudzona takim przebiegiem zdarzeń. Żegnaj wygodne siedzenie! Ruszyłam w kierunku baru by usiąść obok Alukardri. Witaj niewygodne krzesełko!
-Witaj

- Witam, witam.
Mruknęła dość niechętnie śledząc wcześniej Carmen wzrokiem. Teraz obróciła się bokiem do baru i oparła na nim łokieć.
- Jestem Alukardri z Klepsydr.

-Carmen
Imię to i tak dużo jak na jeden raz., z zasady nie zdradzałam swojego gangu. Dziewczyna może i wiedziała skąd jestem, dlatego zapewne skłamała, jednak ja nie miałam o tym pojęcia. Uśmiechnęłam się przyjaźnie. Dobry początek to drzwi do dalszej znajomości, która wiąże się z informacjami. A ja lubiłam dużo wiedzieć.