Dom a raczej mój domek jest nie wielki. Wprowadziłam się niedawno, więc nie miałam czasu szukać lepszej siedziby. Lecz nawet niewielkie przestrzenie przy dobrym zagospodarowaniu mogą stać się przestronniejsze. Dzięki mojej umiejętności- przyczepności- mam nie jedną a cztery podłogi. Nie mogę spowodować żeby przedmioty tak po prostu wisiały, więc muszę je solidnie przymocować ale kiedy tak sie stanie, dom wygląda jak pozbawiony grawitacji.
Ściany w całym domu są niebieskie- takie je zastałam i przyznam, że bardzo mi się podobają. Niestety łatwo się brudzą więc w większości pokoi porozwieszane są również dywany... Na parterze znajdują się trzy pokoje: sień, salonik połączony z kuchnią oraz łazienka (co za idiota budował łazienkę na parterze... szczęście, że nie od strony ulicy). W salonie stoją dwa bogato zdobione zielone fotele a przed nimi mały okrągły, drewniany stolik, po środku pokoju stoi duży, za duży jak na tak mały pokój stół a wokół niego cztery krzesła. Na suficie wisi jedynie żyrandol. Pod oknem ciągnie się blat kuchenny, masa szafek i sprzętu kuchennego.
Łazienka jest tak mała, że nie mieści się w niej porządna wanna a żeby pomieścić wszystkie swoje kosmetyki musiałam dorobić dwie małe szafki na suficie... Coraz bardziej utwierdzam się w tym, że ten dom budował jakiś idiota...
Na piętrze znajdują się tylko dwa (ale przestronne) pokoje: sypialnia i graciarnia, która spełnia też funkcję mojej pracowni plastycznej- pokój zakazany dla gości. Sypialnia jest cała w kolorach niebiesko-zielonych. Pod oknem stoi wielkie łoże z seledynową kapą. Obok po lewej stronie stoi szafa zbudowana tak abym mogła z niej korzystać stojąc na suficie, ścianie lub podłodze. Po przeciwnej stronie stoi olbrzymi regał z książkami. W końcu pokoju na ścianie wisi wielkie lustro tuż pod komodą zawieszoną na suficie. Obok na ścianie (zarazem obok szafy) wisi fotel taki jak w salonie.